czwartek, 10 marca 2016

7. "Jesteś moja dzikusko" - Agnieszka Lingas-Łoniewska:

Autor: Agnieszka Lingas-Łoniewska
Tytuł: Jesteś moja dzikusko 
Liczba stron: 312
Format: Książka papierowa
Wydawnictwo: Novae Res

Data wydania: 03.02.2016 r. 
ISBN: 978-83-8083-038-7
Cena z dnia 10.03.2016 r.: 24,75 zł
(Księgarnie Matras)  

Do mojego pierwszego spotkania z twórczością Pani Agnieszki Lingas-Łoniewskiej doszło blisko cztery miesiące temu, kiedy po raz kolejny przegrywając walkę z własnym uzależnieniem od wydawania pieniędzy kupiłam egzemplarz książki "Skazani na ból". Opisana w niej historia niespodziewanie oderwała mnie od rzeczywistości 
i w całości pochłonęła na dzień i na noc. Po zakończeniu lektury, przez kilka następnych godzin odbijałam się od konta do konta we własnym pokoju, otumaniona tak samo, jak podczas trudnego wykładu zaraz po trzech godzinach okienka przesiedzianych w murach uczelni. Bezustannie pytałam się w myślach: " O Pański. No, dlaczego to zrobiłeś Pański?(Nie. Nie Anioł Pański). 
W takim stanie postanowiłam, że nie będzie to ostatnia przeczytana przeze mnie książka tej autorki 
i cierpliwie czekałam na dzień, w którym zostanie wydana najnowsza- czyli "Jesteś moja dzikusko".   

Głównym bohaterem "Dzikuski" jest osiemnastoletni uczeń klasy maturalnej w polsko-amerykańskim liceum we Wrocławiu. Należy on do szkolnej elity zepsutych i zarozumiałych nastolatków, mających bardzo zamożnych rodziców. Tony Tolland uważa, że jest Panem całego świata, a przede wszystkim samego siebie. Innych ludzi traktuje z pogardą i obojętnością. Uczucia nie mają dla niego szczególnego znaczenia. Wszelkie problemy rozwiązuje z użyciem pięści i jak na prawdziwego dorosłego mężczyznę przystało, uprawia niezobowiązujący seks z córką przyjaciół rodziny. W życiu najważniejsza jest dla niego samorealizacja i zdobycie odpowiedniego wykształcenia, aby mógł 
w przyszłości godnie pracować i zarabiać duże pieniądze.
Jego skrupulatnie wykreowana ideologia ulega zmianie, kiedy pewnego dnia spotyka w swoim domu samotną koszulkę z wizerunkiem prosiaczka. 

Czytając pierwsze strony tej opowieści, odniosłam wrażenie, że omyłkowo zamiast "Dzikuski" sięgnęłam z półki jeden z romansów autorstwa Pana Sparksa. Gdybym nie była pewna, że akurat te książki kupiłam w wersji elektronicznej i wszystkie znajdują się na moim czytniku e-booków, sprawdziłabym nazwisko autora na okładce, zastanawiając się, czy przypadkiem nie zabrałam się powtórnie za "Noce w Rodanthe" lub za "Pamiętnik". Nie wiem, czy to komplement dla tej książki, czy może wprost przeciwnie, gdyż nie potrafię zadecydować czy lubię Pana Nicholasa, czy po prostu go nienawidzę. Psychofanki pisarza uprasza się o odszukanie w powyższym fragmencie tej opinii olbrzymiej zachęty do przeczytania.
Tak zupełnie uczciwie, Arianka przeczytała 222 strony "Dzikuski" w cztery godziny, po których upływie z niechęcią musiała przerwać lekturę, orientując się, że za kilka minut, do drzwi jej mieszkania zastuka psiółka Jadzia, z którą ma jechać do klubu studenta na sztukę teatralną, i że jeśli nie chce spóźnić się na autobus, powinna zacząć sznurować w tym momencie swoje ciężkie buciory. Najczęściej tego typu sytuacje wywołują u Arianki euforyczną radość, wtedy jednak dziewczyna zaczęła zauważać u siebie nagłe objawy schizofrenii więc o jakichkolwiek pozytywnych uczuciach, nie było mowy. Przed oczami Arianki migały czarne linie na białym tle, a pomiędzy nimi od czasu do czasu pojawiała się niesforna ciemna czupryna na przemian z koszulką z wizerunkiem prosiaczka. Po powrocie ze spektaklu, na którym jak można było przewidzieć dziewczyna, nie była odpowiednio skoncentrowana, z żalem stwierdziła, że nie jest w stanie dokończyć "Dzikuski" w tym samym dniu 
i niedługo po tym zapadła w sen.  Szczęśliwie dokładnie o godzinie trzeciej rano jej komórka wydała 
z siebie ostatni pisk, dzięki czemu Arianka dotarła do końca książki.
Jak sądzicie Drodzy Czytelnicy, czy Arianka była po "Dzikusce" otumaniona podobnie jak po "Skazanych na ból"? Czy podobała jej się  ta książka? Jakie pytania sobie zadawała?

Odpowiadam, że na pewno byłam otumaniona. A Wy? Jak czulibyście się w ciągu dnia, gdyby przez całą noc, co piętnaście minut telefon dzwonił Wam przy uchu? Nie, nie wstałam z łóżka, żeby podłączyć go do ładowarki, leniem zalatuje ode mnie, odkąd sięgam pamięcią. Poza tym... pod kołderką jest przecież tak cieeepluuutko. 
Kiedy byłam w drugiej i trzeciej klasie gimnazjum, prowadziłam zupełnie inny blog, na którym opublikowałam w sumie piętnaście rozdziałów własnego opowiadania o popularnej w tamtych latach tematyce FanFiction, z udziałem mojego ulubionego wówczas zespołu. Stworzona przez Panią Lingas-Łoniewską postać Antka przypomniała mi głównego bohatera tego opowiadania. Był nim starszy brat mojego idola w mojej wyobraźni egoistyczny, uzależniony od seksu gnojek, a na dodatek narkoman, który zawsze w kłopotach szukał ratunku u lepszego brata, mojego bohatera, mojego czarnego księcia. Mimo że opowiadanie nigdy nie zostało skończone, bo już w ogólniaku przyznanie się do lubienia tego zespołu było uznawane za wiochę, muszę podziękować autorce za to, że udało jej się przywrócić mi te wspomnienia o najlepszym okresie tuż przed dorosłością. 

"Dzikuski" nie można porównać ze "Skazanymi na ból". To tak jakbyście próbowali unieść się wysoko nad ziemię i ukraść sobie kawałek nieba do fartuszka. Po przeczytaniu "Skazanych na ból" miałam ochotę wyć z rozpaczy, miałam ochotę umierać i chciałam wydłubać sobie oczy, aby już więcej nie móc widzieć i nie czytać tak dobrych książek z takim bohaterem. Pański, jak to powiedziała wspomniana wcześniej psiółka Jadzia, patrząc na okładkę książki: "Intrygujący Pan", przebił sobą nawet mojego jedynego Boga seksu z sagi "Dary Anioła" Cassadry Clare,  najlepszego z Nocnych Łowców o imieniu Jace.
"Dzikuskę" choć niezaprzeczalnie mnie wciągnęła, uważam za miłą, łatwą do szybkiego przeczytania, chwilami nudnawą książkę. To właśnie Tosiek, przepraszam powinnam napisać poprawnie- tak 
z amerykańska Anthony- mnie nudził.  Ile można czytać o tym, jak bardzo Wielki Tony- Duże dziecko, jest zdenerwowane albo zazdrosne, albo zazdrosne i zdenerwowane? Właściwie to mam ochotę 
"wypikać" go w tym momencie od najgorszych, ale ze względu na to, że czasami jednak udaje mi się być osobą kulturalną, nie zrobię tego. "Pikałam" na niego podczas czytania, to mi wystarczy. 

Oceniam tę książkę na dużą siódemę. 
Pozdrawiam
Arianka.

Ocena: 7/10 (dobra)







Facebook:
https://www.facebook.com/spotkanieprzyliteraturze/


Instagram:
https://www.instagram.com/spotkanieprzyliteraturze/

LubimyCzytać:
http://lubimyczytac.pl/profil/581753/przyliteraturze



4 komentarze:

  1. Masz bardzo lekkie pióro, dzięki czemu świetnie się ciebie czyta, oby tak dalej, obserwuje i czekam na kolejne recenzje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna recenzja:) super się ciebie czyta:) o książce nie słyszałam nic a nic:) zainteresowalas mnie nią jednak, więc rozejrze się za nią:)
    http://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Książkę przeczytałam i choć nie było w niej zakończenia ze łzami w oczach to i tak ją polubiłam ;)

    pozdrawiam,
    czytaninka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli się nie mylę, to już gdzieś słyszałam o tej książce, jednak nie miałam okazji po nią sięgnąć...ale gdy tylko nadarzy się taka okazja to chętnie sie skuszę! :)

    Pozdrawiam,
    http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2016/04/miesiac-czytelnika.html

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że przeczytałeś/aś mój post <3 Chętnie poznam Twoją opinię :) A może pochwalisz się swoją stroną? ~ Arianka