środa, 25 marca 2020

29. Remigiusz Mróz i „Listy zza grobu” czyli pierwszy tom serii o Sewerynie Zaorskim i Burzy. Seweryn! Tak bardzo chciałabym zostać kumplem Twym!:

Fotografia źródło: Archiwum prywatne














Notka wydawnicza: 
autor: Remigiusz Mróztytuł oryginału: Listy zza Grobu,
format: Audiobookwydawnictwo: Filia, produkcja: Audioteka
 rok wydania: 2019.

 Opis fabuły:
 „Wond'rous apparition provided by magician. Doo, doo, doo, lookin' out my back door.
(fragm. utworu Ceedence Clearwater Revival „Lookin' out my back door”)
Powieść, dzięki  której odnajdziesz dźwięki wielu starych, rockowych kapel. Żeromice, miasteczko tak wielkie, że jak kichasz po jednej stronie, to sąsiad po drugiej życzy Ci na zdrowie. W tej dziurze każdy zna każdego i nic się tutaj nie ukryje. Życie mieszkańców toczy się bezpiecznie i spokojnie. Równowaga ta zostaje zakłócona kiedy wraz z dwoma małymi córkami w Żeromicach pojawia się Seweryn Zaorski. Specjalista w zakresie patomorfologii. Najlepiej czuje się w towarzystwie nieżywych. To postać niebudząca zaufania. Taki typ spod ciemnej gwiazdy, który dźwiga na swoich barkach bagaż doświadczeń i niejedno ma na sumieniu. Dawna miłość Seweryna z czasów szkolnych Kaja Burzyńska, od dwudziestu lat, zawsze tego samego dnia, otrzymuje listy od nieżyjącego ojca. Mężczyzna za życia zaplanował tę wysyłkę tak, by jego córka o nim nie zapomniała. Polskie przysłowie mówi, że stara miłość nie rdzewieje. Seweryn przypadkiem, odnajduje w swoim domu zbiór przestarzałych dyskietek komputerowych. Czy to ma związek z ojcem Burzyńskiej?

Fragment z rozdziału 2:
(Fragment podany ze słuchu. Przepraszam za zaistniałe błędy w interpunkcji).
„[...]
- Tato! - uniosła się Ada. Zaorski zerknął w lusterku na starszą z dziewczynek. 
- Tak?
- Pytałam, skąd wiesz, że kogoś kochasz?
Szybko obejrzał się przez ramię, jakby chciał się upewnić, że pytanie faktycznie padło z ust dziewięciolatki.
- Co takiego? - odparł.
- No, skąd wiadomo, że się kogoś kocha?
- A dlaczego pytasz?
Wzruszyła ramionami i nadąsała się, poirytowana tym, że musi czekać na odpowiedź. Zaorski stwierdził, że najbezpieczniej będzie, jeśli sprosta oczekiwaniom córki. Zazwyczaj ta młodsza gnębiła go bardziej, ale wyglądało na to, że dziś będą szły łeb w łeb. 
- Cóż - podjął. - To się po prostu wie. 
- Skąd?
- Z serca. To się po prostu czuje - spróbował nieco inaczej. 
- Ale skąd wiesz, że czujesz?
Zanosiło się na prawdziwe, filozoficzne dysputy. Zerknął na zegarek, a potem wbił wzrok w drogę przed sobą.
- Na przykład stąd, że cieszysz się obecnością drugiej osoby. W każdej sytuacji. Niezależnie co robisz. 
- Nawet jak robię kupę?
- Nie, wtedy akurat... - urwał i pokręcił głową. - Nie o takie okoliczności mi chodzi.
- No, to o jakie?
- Wszystkie inne - odburknął, gorączkowo poszukując drogi wyjścia z tego niespodziewanego impasu. - Po prostu czerpiesz przyjemność z każdej chwili, spędzanej z tą osobą. A kiedy już nie jesteście razem, czujesz się, jakby słońce przestało świecić na całym świecie. 
[...] [...]
- No dobra - rzuciła. - A Ty nas kochasz?
- Oczywiście.
- Skąd wiesz? [...] [...]”.
 Moja opinia:
Tak bardzo chciałbym zostać kumplem Twym”, zaśpiewał Muniek Staszczyk w piosence „Bóg”, a ci, którzy nie pamiętają zespołu „T. Love”, może skojarzą ten fragment z wersji wykonywanej przez młodego Dawida Podsiadło. Seweryn! Bardzo lubię ten kawałek, więc zaśpiewam Ci tak samo. Gdybyś tylko nie był ciągle utytłany w jakimś podejrzanym łajnie, to ośmielę się napisać, że byłbyś świetnym kandydatem na mojego męża. Troskliwy, kochający ojciec. Człowiek posługujący się żartami z rodzaju tych, które bawią tylko ludzi z podobnym poczuciem humoru, czyli dla inteligentnych. W dodatku przystojny. Tak, zdecydowanie mielibyśmy ze sobą dobry kontakt. Nie wiem, mogę jeszcze ewentualnie zanucić coś od „Łez”, na przykład, „Może gdybyś był, kimś innym niż jesteś”. To z kolei z piosenki „Gdybyś był”.
A teraz Drodzy Czytelnicy, celem zakończenia tej błazenady, której dopuściłam się powyżej, na początku podzielę się z Wami myślą, że po raz kolejny potwierdziło mi się, że najlepszym, co może być dla powieści, jest dobrze wymyślony główny bohater. Dobrze wymyślony główny bohater, który przyciągnie czytelnika, sprawi, że ten go polubi i zżyje się z nim, według mnie robi w powieści całą robotę. To za każdym razem, właśnie on sprawia, że zatrzymuję się przy danej powieści. Bez niego książka nadaje się tylko do tego, abym pozostawiła ją na półce lub 
w pamięci urządzenia, które wykorzystuję. Panie Remigiuszu, bardzo Panu gratuluję i dziękuję. Jakie wrażenie wywarł na mnie Pana Zaorski, to każdy już widzi. 
Po raz drugi w swoim życiu sięgnęłam po audiobook. Oczywiście jeśli nie liczyć bajek o „Kozuszce Kłamczuszce” i o „Przygodach Pimpusia Sadełko”, których słuchałam z kasety magnetofonowej jako kilkuletnia dziewczynka. To specyficzny format, gdzie znaczący wpływ na odbiór książki ma interpretacja tekstu przez osobę czytającą. Dużo zależy również od tego, czy ta osoba jest nam znana i czy czujemy do niej sympatię. „Listy zza grobu” czyta Marcin Dorociński. Posiadacz bardzo charakterystycznego, niskiego głosu, dla mnie jednego z najładniejszych wśród polskich aktorów. Lubię też człowieka zarówno jako aktora, jak i mężczyznę, więc siłą rzeczy, słuchanie tekstu sprawiało mi przyjemność. 
Pan Remigiusz Mróz zbudował dobrą fabułę w atmosferze zbrodni i tajemnicy, dodając do tego sporą dawkę humoru oraz ironii. Wiele razy śmiałam się z tekstów Seweryna, a zwłaszcza w momentach, w których dochodziło do rozmów z jego dziećmi. Pewnym urozmaiceniem jest także pojawiający się wątek miłosny, ale nie zaliczyłabym siebie do grona czytelników, którym takie wątki w książkach są niezbędne do szczęścia. Tej książki słuchało mi się dość lekko. Nie przytrafiły mi się zbędne przestoje albo uczucie znudzenia. Odtwarzałam rozdział po rozdziale, aż dotarłam do kiepskiego zakończenia. Drodzy Czytelnicy, zerknijcie do mojej poprzedniej recenzji powieści „Umwelt” Przemysława Żarskiego, a zorientujecie się, że to znów się stało. Nie rozumiem, dlaczego kolejną, bardzo dobrą książkę psuje zakończenie nadające się do kubła na śmieci, stworzone na zasadzie, nie bardzo wiem, co mam napisać, a to napiszę cokolwiek. Z całym szacunkiem, debiutującemu autorowi, na drodze wyjątku mogę to jeszcze wybaczyć, ale tak znanej osobistości, takich rzeczy robić nie wypada. Po prostu przekombinowane. Drodzy Czytelnicy, ze względu na przeważającą ilość zalet, jakie ma ta powieść, mogę z czystym sumieniem polecić Wam „Listy zza grobu”. Zakończenia możecie nie czytać. Puszczam do Was oczko. 

~Arianka

O autorze:
Remigiusz Mróz, także Ove Løgmansbø i mistrz polskiego kryminalu:
W 2015 r. uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych na Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, dziś to jeden z najpoczytniejszych polskich pisarzy. Za granicą reprezentowany przez wpływową agencję literacką Madeleine Milburn Literary Agency z siedzibą w Londynie. Jego książki rozchodzą się w milionach egzemplarzy. Twórca kultowej Joanny Chyłki, trylogii Parabellum i kilkudziesięciu innych. Autor w swojej twórczości porusza wiele problemów społecznych np. sprawy uchodźców, mniejszości narodowych i przemoc domową. Jest również ambasadorem kampanii przeciwko przemocy wobec kobiet „Kocham. Szanuję”.






1 komentarz:

  1. Jak dotąd książki Mroza nie przypadły mi do gustu, ale tutaj opis fabuły sprawia, że wydaje się różnić na tle pozostałych i brzmi interesująco.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że przeczytałeś/aś mój post <3 Chętnie poznam Twoją opinię :) A może pochwalisz się swoją stroną? ~ Arianka