Fotografia: źródło własne
Autor: Jolanta Guse
Tytuł: "Opowiem o niej"
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa, 2016, Wydanie I
ISBN: 978-83-8069-230-5
Ilość stron: 304
Cena z dnia 22.02.2016 r.: 26,77 zł
(Księgarnie Matras)
"Opowiem o niej"
Helena zawsze pragnęła zostać aktorką. W dzieciństwie mieszkała w dworku należącym do jej majętnych rodziców, ucząc się pod opieką guwernantki śpiewu i gry na pianinie. Nie znała biedy, nie nabywała umiejętności potrzebnych do prowadzenia domu. Była wychowywana na Pannę, którą przyszły małżonek mógłby się chwalić
w towarzystwie. Wszystko zmieniło się z nadejściem września 1939 roku. Ojciec dziewczyny został zamordowany przez bezpiekę, a po zakończeniu wojny jej rodzina straciła cały swój dobytek. Helena skończyła wówczas siedemnaście lat. Musiała podjąć
pracę, aby pomóc matce w zapewnieniu im utrzymania. Będąc odpowiedzialną za opróżnianie spluwaczek w gabinecie dentystycznym, postanowiła spełnić marzenie o aktorstwie. Od tamtej pory małymi krokami pięła się na szczyt swojej kariery. Praca w teatrze stała się całym jej życiem. Po kilku latach ciężkiej pracy Helena została najbardziej znaną gwiazdą krakowskiego teatru. Sława ta zaszumiała jej w głowie,
a wtedy w wyrachowany sposób wdała się w romans z cenionym
w branży i w polityce dyrektorem teatru, dzięki któremu mogłaby zapewnić sobie popularność na deskach światowych scen. Wkrótce jednak przebiegłość
i wyrachowanie, którymi obdarzała się nawzajem dwójka kochanków, zastąpiła szczera miłość. Helena zaszła w ciążę. Mimo wszystko ojciec dziecka urodzony
w ubogim domu, stojąc wtedy u progu kariery w Leningradzie, nie chciał zaszkodzić swojej wypracowanej reputacji, ani też rezygnować z koneksji politycznych, które zapewniały mu dostatnie życie. Kobieta po długich przemyśleniach, a głównie za namową swojej matki Róży, która była człowiekiem bogobojnym i uczciwym, postanowiła wyrzec się światowego rozgłosu wraz ze swoim uczuciem do żonatego artysty i zostać matką. W niedługim czasie mężczyzna na stałe opuścił kraj ze swoją żoną, lecz nigdy już nie potrafił zapomnieć o pięknej aktorce i swoim dziecku.
Macierzyństwo okazało się nie być powołaniem w życiu Heleny. Jej córeczka odziedziczyła urodę po swoim ojcu, co przypominało kobiecie o jej utraconych szansach. Po latach prób obdarzenia dziewczynki odpowiednią opieką oraz matczynym uczuciem zrezygnowała, gdyż potrafiła kochać tylko pracę w teatrze. Mała Gloria odrzucona przez rodziców została wychowana przez babcię.
Dla Róży, której życie przez dziesiątki lat składało się z cierpienia, strachu, wzajemnej nienawiści i zbrodni, wnuczka była jak promyk, przynoszący światło i nadzieję na lepsze jutro. Babcia była dla Glorii najbliższą przyjaciółką. Doświadczenie i mądrość Róży stanowiły dla niej w późniejszym czasie drogowskaz przy dokonywaniu najważniejszych wyborów.
Czy jednak babcina miłość i wsparcie będzie wystarczająca dla dziewczynki na tyle, aby mogła poradzić sobie w dorosłym życiu? Czy Gloria mimo zaznanego
w dzieciństwie upokorzenia odnajdzie szczęście?
w towarzystwie. Wszystko zmieniło się z nadejściem września 1939 roku. Ojciec dziewczyny został zamordowany przez bezpiekę, a po zakończeniu wojny jej rodzina straciła cały swój dobytek. Helena skończyła wówczas siedemnaście lat. Musiała podjąć
pracę, aby pomóc matce w zapewnieniu im utrzymania. Będąc odpowiedzialną za opróżnianie spluwaczek w gabinecie dentystycznym, postanowiła spełnić marzenie o aktorstwie. Od tamtej pory małymi krokami pięła się na szczyt swojej kariery. Praca w teatrze stała się całym jej życiem. Po kilku latach ciężkiej pracy Helena została najbardziej znaną gwiazdą krakowskiego teatru. Sława ta zaszumiała jej w głowie,
a wtedy w wyrachowany sposób wdała się w romans z cenionym
w branży i w polityce dyrektorem teatru, dzięki któremu mogłaby zapewnić sobie popularność na deskach światowych scen. Wkrótce jednak przebiegłość
i wyrachowanie, którymi obdarzała się nawzajem dwójka kochanków, zastąpiła szczera miłość. Helena zaszła w ciążę. Mimo wszystko ojciec dziecka urodzony
w ubogim domu, stojąc wtedy u progu kariery w Leningradzie, nie chciał zaszkodzić swojej wypracowanej reputacji, ani też rezygnować z koneksji politycznych, które zapewniały mu dostatnie życie. Kobieta po długich przemyśleniach, a głównie za namową swojej matki Róży, która była człowiekiem bogobojnym i uczciwym, postanowiła wyrzec się światowego rozgłosu wraz ze swoim uczuciem do żonatego artysty i zostać matką. W niedługim czasie mężczyzna na stałe opuścił kraj ze swoją żoną, lecz nigdy już nie potrafił zapomnieć o pięknej aktorce i swoim dziecku.
Macierzyństwo okazało się nie być powołaniem w życiu Heleny. Jej córeczka odziedziczyła urodę po swoim ojcu, co przypominało kobiecie o jej utraconych szansach. Po latach prób obdarzenia dziewczynki odpowiednią opieką oraz matczynym uczuciem zrezygnowała, gdyż potrafiła kochać tylko pracę w teatrze. Mała Gloria odrzucona przez rodziców została wychowana przez babcię.
Dla Róży, której życie przez dziesiątki lat składało się z cierpienia, strachu, wzajemnej nienawiści i zbrodni, wnuczka była jak promyk, przynoszący światło i nadzieję na lepsze jutro. Babcia była dla Glorii najbliższą przyjaciółką. Doświadczenie i mądrość Róży stanowiły dla niej w późniejszym czasie drogowskaz przy dokonywaniu najważniejszych wyborów.
Czy jednak babcina miłość i wsparcie będzie wystarczająca dla dziewczynki na tyle, aby mogła poradzić sobie w dorosłym życiu? Czy Gloria mimo zaznanego
w dzieciństwie upokorzenia odnajdzie szczęście?
*
Wydawca zaproponował mi bardzo zwięzłą, bo trzy zdaniową notkę biograficzną Pani Jolanty Guse na tylnej stronie okładki. Chcąc zdobyć więcej informacji na temat twórczości tej autorki, posłużyłam się wyszukiwarką internetową. Google otworzyła przede mną jedynie portal LubimyCzytać, gdzie znalazłam wyłącznie listę składającą się z czterech, bardzo nisko ocenionych przez czytelników powieści.
Opisywana w tym poście książka została wydana 19 stycznia 2016 r. przez wydawnictwo Prószyński i S-ka i stanowi najnowsze dzieło Pani Guse.
Zdecydowałam się na jej zakup, kiedy w zapowiedzi czytelniczej literatury pięknej Matras odnalazłam kluczowe dla mnie słowo teatr. Uwielbiam oglądać sztuki teatralne wystawiane na żywo, dlatego też pomyślałam, że powieść, w której jedną
z głównych ról otrzymała bohaterka- aktorka sprawi mi przyjemność.
Nastawiłam się na czytanie o dramacie rozgrywającym się między niewinną córką, wyrodną matką i kochającą babcią, który pobudzi moją wyobraźnię i wywoła wszystkie negatywne emocje. Chciałam rozbudowanych opisów i dokładnej charakterystyki każdej z bohaterek. Stworzoną historię zamknięto jednak w małej
i cienkiej książeczce z niewielką ilością tekstu na stronie. Autorka miała bardzo dobry pomysł na fabułę, lecz nieodpowiednio go wykorzystała. Już na samym początku odniosłam wrażenie, że tekst został napisany specjalnie na potrzeby kobiet przynajmniej o kilka lat starszych ode mnie, zapracowanych i zajętych domowymi obowiązkami, który będą one mogły szybko czytać w chwilach wytchnienia przy porannej lub poobiedniej kawie, a równie dobrze podczas mieszania zupy w garnku
z łyżką w jednej dłoni i lekturą w drugiej. Opis każdego wydarzenia przedstawionego w książce jest dla mnie zbyt powierzchowny i płytki. Wszystko, co powinno zostać odebrane jako złe i przykre zostało przysłonięte słodką mgiełką pogodności.
Na okładce książki zamieszczono rekomendację innej powieściopisarki Pani Marii Ulatowskiej, której fragment przekonywał mnie, że to: "(...) Książka, która umili ci wieczór... i noc, bo gdy zaczniesz czytać, nie przestaniesz... aż skończysz".
Nie potrafię się zgodzić z taką opinią, ponieważ książka nie umiliła mi wieczoru, a już na pewno nie poświęciłam dla niej nocy. Tego typu opowieść powinna dać mi przyjemność i wywołać podziw, ja jednak męczyłam się przy niej
i zastanawiałam się nad jej sensem. Ze zniecierpliwieniem oczekiwałam momentu,
w którym książka mnie wciągnie, ale taki nie nastąpił. Zamiast tego popadłam
w zupełne zniechęcenie, kilka razy odkładałam książkę, później na krótko do niej wracałam. Zamierzałam przeczytać ją w kilka godzin, a jednak musiałam się zmusić, aby lektura zabrała mi dwa dni. W dodatku wnętrze książki, jak i sama okładka bardzo łatwo się gniotą. Nieświadome i nieopatrzne ruchy, mogą doprowadzić ją do opłakanego stanu.
Kupując książkę, oczekiwałam od autorki poważnej powieści o rodzinnej miłości, dla której zamiłowanie Heleny do jej pracy będzie przeszkodą, która będzie wymagać ode mnie skupienia i przemyśleń, oraz o której będę mogła opowiadać znajomych. Niestety kupiłam "czytadełko", które kojarzy mi się z dodatkami, jakie często sprzedają kioski razem z czasopismami dla Pań.
Pozostała mi tylko złość, że zmarnowałam wolny czas i wyrzuciłam pieniądze na książkę, które mogłam przeznaczyć dla innych.
Na stronie wydawnictwa Prószyński i S-ka dostępny jest fragment książki czytany przez Paulinę Holtz:
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Opisywana w tym poście książka została wydana 19 stycznia 2016 r. przez wydawnictwo Prószyński i S-ka i stanowi najnowsze dzieło Pani Guse.
Zdecydowałam się na jej zakup, kiedy w zapowiedzi czytelniczej literatury pięknej Matras odnalazłam kluczowe dla mnie słowo teatr. Uwielbiam oglądać sztuki teatralne wystawiane na żywo, dlatego też pomyślałam, że powieść, w której jedną
z głównych ról otrzymała bohaterka- aktorka sprawi mi przyjemność.
Nastawiłam się na czytanie o dramacie rozgrywającym się między niewinną córką, wyrodną matką i kochającą babcią, który pobudzi moją wyobraźnię i wywoła wszystkie negatywne emocje. Chciałam rozbudowanych opisów i dokładnej charakterystyki każdej z bohaterek. Stworzoną historię zamknięto jednak w małej
i cienkiej książeczce z niewielką ilością tekstu na stronie. Autorka miała bardzo dobry pomysł na fabułę, lecz nieodpowiednio go wykorzystała. Już na samym początku odniosłam wrażenie, że tekst został napisany specjalnie na potrzeby kobiet przynajmniej o kilka lat starszych ode mnie, zapracowanych i zajętych domowymi obowiązkami, który będą one mogły szybko czytać w chwilach wytchnienia przy porannej lub poobiedniej kawie, a równie dobrze podczas mieszania zupy w garnku
z łyżką w jednej dłoni i lekturą w drugiej. Opis każdego wydarzenia przedstawionego w książce jest dla mnie zbyt powierzchowny i płytki. Wszystko, co powinno zostać odebrane jako złe i przykre zostało przysłonięte słodką mgiełką pogodności.
Na okładce książki zamieszczono rekomendację innej powieściopisarki Pani Marii Ulatowskiej, której fragment przekonywał mnie, że to: "(...) Książka, która umili ci wieczór... i noc, bo gdy zaczniesz czytać, nie przestaniesz... aż skończysz".
Nie potrafię się zgodzić z taką opinią, ponieważ książka nie umiliła mi wieczoru, a już na pewno nie poświęciłam dla niej nocy. Tego typu opowieść powinna dać mi przyjemność i wywołać podziw, ja jednak męczyłam się przy niej
i zastanawiałam się nad jej sensem. Ze zniecierpliwieniem oczekiwałam momentu,
w którym książka mnie wciągnie, ale taki nie nastąpił. Zamiast tego popadłam
w zupełne zniechęcenie, kilka razy odkładałam książkę, później na krótko do niej wracałam. Zamierzałam przeczytać ją w kilka godzin, a jednak musiałam się zmusić, aby lektura zabrała mi dwa dni. W dodatku wnętrze książki, jak i sama okładka bardzo łatwo się gniotą. Nieświadome i nieopatrzne ruchy, mogą doprowadzić ją do opłakanego stanu.
Kupując książkę, oczekiwałam od autorki poważnej powieści o rodzinnej miłości, dla której zamiłowanie Heleny do jej pracy będzie przeszkodą, która będzie wymagać ode mnie skupienia i przemyśleń, oraz o której będę mogła opowiadać znajomych. Niestety kupiłam "czytadełko", które kojarzy mi się z dodatkami, jakie często sprzedają kioski razem z czasopismami dla Pań.
Pozostała mi tylko złość, że zmarnowałam wolny czas i wyrzuciłam pieniądze na książkę, które mogłam przeznaczyć dla innych.
Na stronie wydawnictwa Prószyński i S-ka dostępny jest fragment książki czytany przez Paulinę Holtz:
OCENA: 3/10
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chciałabym zachęcić wszystkich czytelników do odwiedzenia bloga mojej koleżanki, która służy mi wskazówkami dot. prowadzenia Spotkania przy literaturze. Żartobliwie zaczęłam nazywać ją moją menadżerką.
AR potrafi wyczarowywać cudowności
za pomocą magicznego szydełka i kolorowej włóczki :)
Zapraszam!!!
Dziękuję <3
OdpowiedzUsuńWspółczuję kupna słabej książki - chyba nic nie boli jak wyrzucone pieniądze i zmarnowany czas :/. Niemniej recki gniotów (przynajmniej mi) pisze się całkiem fajnie, lubię czasem tak pojechać po bohaterach :D Tekst jak zawsze bardzo przyjemny i zgrabnie napisany. Jeżeli mogłabym dać ci jedną radę - pisz trochę krótsze opisy fabuły, możesz niechcący zaspojlerować komuś akcję :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
www.bookish-galaxy.blospot.com
Najbardziej podobało mi się zdanie o przeznaczeniu książki dla kobiet, które mają mało czasu i pomiędzy mieszaniem zupy mogą sobie przeczytać kilka stron :D. Nikt nie lubi czytać słabych książek... ale pisać opinie o słabych książkach jest dość łatwo - można wyrzucić z siebie te wszystkie negatywne emocje, które w nas owa pozycja wzbudziła ;P
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Po drugiej stronie książki od Książniczki