czwartek, 9 kwietnia 2020

31. Rzeczywiście fajna ta Zocha. Autor Jacek Galiński i komedia kryminalna #AjaznamPanazInstagrama. Seria o Zofii Wilkońskiej, tom 1 i 2.


* źródło: Archiwum prywatne 

Pewnego razu na wyświetlaczu mojej komórki, pojawiło się powiadomienie z profilu bloga na Instagramie - 💓@jacekgalinski lubi Twoje zdjęcie. Właśnie tak dowiedziałam się o istnieniu nowego autora w polskich księgarniach. Człowieka posiadającego wykształcenie do pisania scenariuszy i skromnego twórcy orynalnej serii książkowej o starszej Pani Zofii. Pan Jacek Galiński pisze własnym sposobem o tym wszystkim, o czym nie piszą wszyscy inni. Humorystycznie.

*Kim jest ta starsza Pani Zofia?

Jaka Pani Zofia? Jaka Pani Zofia pytam?!
To najprawdziwsza Zocha! Zocha Łobuz Wilkońska.

Kiedy czytałam o Zośce i jej wózeczku, przypomniała mi się piosenka 
z wieczorynki o listonoszu, którą emitowano gdy miałam kilka lat.
Zaczynała się tak „Pat i kot, kot i Pat, Pat i kot przyjaciele od lat. 
Z torbą pełną listów, ledwie świt zabłyśnie, 
swym pocztowym wozem rusza w świat”.  

Cwana i nieustraszona emerytka z zepsutym biodrem, dziarsko przemierza ulice Warszawy, zawsze ciągnąc ze sobą ukochany, zdezelowany wózeczek zakupowy. Ciągle spotyka na swojej drodze niebezpiecznych zbirów i przez to wiecznie wpada w poważne tarapaty. Spokojna głowa. Żaden bandyta nie zdoła zabić Zochy. Byleby tylko miała coś dobrego do jedzenia, to ona pierwsza rozwali człowieka swoim gadaniem. Zocha robi różne rzeczy. Całkiem typowe dla kobiety w jej wieku. Ogląda pornosy z porywaczami, tańczy w klubie z golasami, znajduje trupy, podpala śmietniki. A to wszystko z powodu jednej tylko kamienicy...

Ja się zastanawiam, co się zdarzy,
kiedy ten wózeczek całkiem się rozkraczy?

*Co o tym wszystkim myślę?

Komedia kryminalna to dla mnie coś nowego. Autor też nowy.

Mój umysł do granic naszpikowany opowieściami o morderstwach, pobiciach, katowaniu ciężarnych, mafiozach, zwłokach, krwi, robalach, gwałtach, narkotykach, pedofilach i innych nikczemnościach, chętnie przyjął szansę na krótki odpoczynek. Najpierw postawiłam przed sobą kubek ciepłej kawy z mlekiem i cukrem, a potem wykopałam z szuflady bardzo dobrze ukrytą przed światem sztukę batonika Kinder Country z cukrem i garść cukierków Likworków o smaku żubrówki, żurawinówki i pigwówki. Też z cukrem. Tak doskonale zaopatrzona w środki pobudzające, alkohol i białą śmierć, zabrałam się za Zochę. Na początku istniała pewna obawa, że obiecywane żarty okażą się nieśmieszne... 

Nie potrafię traktować tych dwóch części serii jako osobnych książek. Są krótkie i bardzo do siebie podobne. Przyzwyczajona do radzenia sobie z klocami Stephena Kinga, czy polskiego Remigiusza Mroza, skończyłam te tomiki tak szybko, jak je zaczęłam. Lektura „Kółko się pani urwało” mniej mnie bawiła. Przypominała pierwszą rozmowę dwójki nieśmiałych nieznajomych dwudziestego pierwszego wieku, która ogranicza się do słów „Fajnie, fajnie. Rozumiem. Miło, miło. Oki”. Podczas takiej rozmowy niby jest się zainteresowanym, ale nudzimy się, jakoś nic się nie klei i najchętniej byśmy uciekli. Potraktowałam tę książkę jako wstęp do czegoś lepszego. „Komórki się pani pomyliły” czytałam, śmiejąc się co chwilę. Z Zochy, z jej rozmów z oprychami, z sytuacji. Przypuszczam, że z perspektywy moich domowników wyglądałam jak kompletnie zaburzona psychicznie. Czułam się zmuszona czytać im niektóre fragmenty na głos, żeby cieszyli się tak samo jak ja. Mama się śmiała. Polubiłam tę Zochę. 

Pewnego lata moje znajome postanowiły zabrać swoją 
prawdziwie stuletnią babcię na nasze wspólne wakacje.  W tamtym  czasie
z sympatią wszystkie żartowałyśmy z babci, że ona niby tak niewiele kuma,
ale na pewno ukrywa przed nami pod łóżkiem jakiś plan zniszczenia świata. 
Ostatniego dnia naszego urlopu wnuczka zapytała babcię
- Jak minęły te dwa tygodnie? 
- Po wierzchu to bardzo dobrze. W głębokości to nie bardzo 
odpowiedziała babcia. - Czas iść do domku. 

Drodzy Czytelnicy zdanie stuletniej babci moich znajomych idealnie opisuje historię Zochy Wilkońskiej. Po wierzchu przypomina trochę pełne dowcipu kabaretowe skecze, trochę głupkowatego Jasia Fasolę. Wszystko po to, żeby nas rozweselić. W głębokości jednak jest to smutna opowieść, nad którą warto się zastanowić. Opisuje starego człowieka pozostawionego bez opieki. Zocha przemierza ulice, wspominając Warszawę ze swojej młodości. Zapomina, gubi się. Wszędzie szuka jedzenia, którego ciągle brakuje jej w lodówce. A zadziera z przestępcami, by móc ciągle wracać do swojego domku...

~Arianka

OCENA: 7/10 (DOBRA)

Notka wydawnicza: 
autor: Jacek Galiński, 
tytuł oryginału: Kółko się się pani urwało,
Komórki się pani pomyliły,
format: Ebook, 
wydawnictwo: W.A.B,
rok wydania: 2019,
ISBN: 978-83-280-6862-9,
978-83-280-7375-3.

sobota, 4 kwietnia 2020

30. Żona z kuku na muniu i wielebny Wiesław atakują. Remigiusz Mróz, „Głosy z zaświatów” czyli druga część przygód Seweryna Zaorskiego i Burzy.

Fotografia źródło: Archiwum prywatne

Notka wydawnicza: 
autorRemigiusz Mróztytuł oryginału: Głosy z zaświatów,
formatAudiobookwydawnictwoFilia, produkcjaAudioteka
 rok wydania: 2020.

Opis fabuły:
Czy zadaliście sobie kiedyś pytanie, jak to jest, kochać kogoś z kim nie wolno byłoby być? Bez względu na to, jak bardzo tych dwoje chciałoby temu zaprzeczyć, Burzyńska i Zaorski doskonale znają odpowiedź. Pół roku od wydarzeń opisanych w „Listach zza grobu” ponownie wracamy do Żeromic. Mroczna przeszłość Seweryna, ściśle związana z chorą na umyśle żoną, podobnie jak wszystko, czego dopuścił się dopiero niedawno, sprawiło, że dla mieszkańców tego miasteczka, stał się jak persona non grata. W dodatku znów wmieszał się w szemrane układy
z niewiadomymi ludźmi. Podobno cel uświęca środki, a przecież wszystko dla jego małych diablic. Życie Seweryna komplikuje się jeszcze bardziej, od momentu, w którym w Żeromicach zostaje odnalezione martwe ciało bezimiennej dziewczynki. Niedługo potem  mężczyzna otrzymuje wiadomość z zagadkowym nagraniem. Dźwięki kołysanki z horroru i dziecięce głosy, niejednego przyprawiłyby o gęsią skórkę. Wyjaśnienie zagadki śmierci dziewczynki, której klucz znajduje się na kartach polskiej i ukraińskiej historii, doprowadza do prawdziwej tragedii.

Moja opinia:
Jeśli dobrze rozumiem intencje Pana Remigiusza, chciał poprzez „Głosy z zaświatów”, zwrócić uwagę czytelników na zapomniane zdarzenia historyczne oraz na problem pedofilii. Powstało więc połączenie świata kryminału, czyli świata wyobrażonego należącego do Seweryna Zaorskiego i aspirant Burzyńskiej z elementami nawiązującymi do tragicznej historii zbrodni na dzieciach z Zamojszczyzny z lat 1942-1943, a także do katastrofy w Czarnobylu. Pomysł na takie połączenie dla mnie był świetny. Dzięki temu powieść jest bardziej zastanawiająca, ma dużo mroczniejszy, intrygujący klimat, a fabuła jest zawiła. Czytając „Głosy z zaświatów”, byłam cały czas napięta 
i lekko zdezorientowana. Z drugiej strony w powieści pojawia się wątek związany z pedofilią. Krzywda wyrządzana bezbronnym i nieświadomym dzieciom, jakakolwiek by nie była, to zawsze bardzo ciężki dla wszystkich temat. W zetknięciu z nim, w człowieku wyzwala się wrażliwość i agresja przeciwko takim czynom. Przemoc jest czymś niedopuszczalnym i karygodnym. Gwałt to jedna z najbardziej nikczemnych form. Przyznaję, że odbieranie i wyobrażenie sobie opisanych scen gwałtu nie było przyjemnym doświadczeniem. Poza tym uważam, że wykorzystanie do roli oprawcy osoby duchownej, było ze strony autora wielkim pójściem na łatwiznę. W głowach wielu ludzi w społeczeństwie powstało już przecież proste równanie, ksiądz dodać dziecko. Wszyscy wiedzą, o co chodzi. Pan Remigiusz próbował zapewnić mnie, że takie posunięcie wynikło wyłącznie z fabuły, ja wiele razy próbowałam w to uwierzyć, ale ostatecznie mi się nie udało. Autor z użyciem tak mocnych narzędzi, mógł stworzyć porywającą, niepowtarzalną powieść, a ku mojemu rozczarowaniu powstało coś, co jest przyciągające, ale pospolite. Po prostu takie jedno z wielu. 
Drodzy Czytelnicy, czy zdarzyło wam się czytać książkę, która była wciągająca i podobała się wam, ale jednocześnie przez cały czas, gdzieś z tyłu głowy, mieliście myśl o tym, że w końcu, zdarzy się coś głupiego, co zniszczy to dobre wrażenie? 
Ja tak miałam z „Głosami z zaświatów”. Przeczuwałam w trakcie całej książki, że w którymś momencie spadnie na mnie wielka bomba bezsensowności, albo dopadnie mnie gównosztorm. Podobne uczucia zdarza mi się przy książkach Stephena Kinga. Stało się. Scena kulminacyjna z udziałem żony, mającej kuku na muniu wraz 
z wielebnym Wiesławem była tak niesmaczna i groteskowa, że przez to, nie mogę się teraz powstrzymać od strojenia sobie nieśmiesznych żartów na poważne tematy. Doprawdy po przeczytaniu czegoś takiego, nic tylko iść pod kasztan i płakać. Szkoda, bo mogło być, naprawdę dobrze. Pan Remigiusz zapowiedział, że będzie kolejna część. Mam nadzieję, że lepsza.

Puszczam do Was oczko.

~Arianka 

O autorze:
Remigiusz Mróz, także Ove Løgmansbø i mistrz polskiego kryminalu:
W 2015 r. uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych na Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, dziś to jeden z najpoczytniejszych polskich pisarzy. Za granicą reprezentowany przez wpływową agencję literacką Madeleine Milburn Literary Agency z siedzibą w Londynie. Jego książki rozchodzą się w milionach egzemplarzy. Twórca kultowej Joanny Chyłki, trylogii Parabellum i kilkudziesięciu innych. Autor w swojej twórczości porusza wiele problemów społecznych np. sprawy uchodźców, mniejszości narodowych i przemoc domową. Jest również ambasadorem kampanii przeciwko przemocy wobec kobiet „Kocham. Szanuję”.





środa, 25 marca 2020

29. Remigiusz Mróz i „Listy zza grobu” czyli pierwszy tom serii o Sewerynie Zaorskim i Burzy. Seweryn! Tak bardzo chciałabym zostać kumplem Twym!:

Fotografia źródło: Archiwum prywatne














Notka wydawnicza: 
autor: Remigiusz Mróztytuł oryginału: Listy zza Grobu,
format: Audiobookwydawnictwo: Filia, produkcja: Audioteka
 rok wydania: 2019.

 Opis fabuły:
 „Wond'rous apparition provided by magician. Doo, doo, doo, lookin' out my back door.
(fragm. utworu Ceedence Clearwater Revival „Lookin' out my back door”)
Powieść, dzięki  której odnajdziesz dźwięki wielu starych, rockowych kapel. Żeromice, miasteczko tak wielkie, że jak kichasz po jednej stronie, to sąsiad po drugiej życzy Ci na zdrowie. W tej dziurze każdy zna każdego i nic się tutaj nie ukryje. Życie mieszkańców toczy się bezpiecznie i spokojnie. Równowaga ta zostaje zakłócona kiedy wraz z dwoma małymi córkami w Żeromicach pojawia się Seweryn Zaorski. Specjalista w zakresie patomorfologii. Najlepiej czuje się w towarzystwie nieżywych. To postać niebudząca zaufania. Taki typ spod ciemnej gwiazdy, który dźwiga na swoich barkach bagaż doświadczeń i niejedno ma na sumieniu. Dawna miłość Seweryna z czasów szkolnych Kaja Burzyńska, od dwudziestu lat, zawsze tego samego dnia, otrzymuje listy od nieżyjącego ojca. Mężczyzna za życia zaplanował tę wysyłkę tak, by jego córka o nim nie zapomniała. Polskie przysłowie mówi, że stara miłość nie rdzewieje. Seweryn przypadkiem, odnajduje w swoim domu zbiór przestarzałych dyskietek komputerowych. Czy to ma związek z ojcem Burzyńskiej?

Fragment z rozdziału 2:
(Fragment podany ze słuchu. Przepraszam za zaistniałe błędy w interpunkcji).
„[...]
- Tato! - uniosła się Ada. Zaorski zerknął w lusterku na starszą z dziewczynek. 
- Tak?
- Pytałam, skąd wiesz, że kogoś kochasz?
Szybko obejrzał się przez ramię, jakby chciał się upewnić, że pytanie faktycznie padło z ust dziewięciolatki.
- Co takiego? - odparł.
- No, skąd wiadomo, że się kogoś kocha?
- A dlaczego pytasz?
Wzruszyła ramionami i nadąsała się, poirytowana tym, że musi czekać na odpowiedź. Zaorski stwierdził, że najbezpieczniej będzie, jeśli sprosta oczekiwaniom córki. Zazwyczaj ta młodsza gnębiła go bardziej, ale wyglądało na to, że dziś będą szły łeb w łeb. 
- Cóż - podjął. - To się po prostu wie. 
- Skąd?
- Z serca. To się po prostu czuje - spróbował nieco inaczej. 
- Ale skąd wiesz, że czujesz?
Zanosiło się na prawdziwe, filozoficzne dysputy. Zerknął na zegarek, a potem wbił wzrok w drogę przed sobą.
- Na przykład stąd, że cieszysz się obecnością drugiej osoby. W każdej sytuacji. Niezależnie co robisz. 
- Nawet jak robię kupę?
- Nie, wtedy akurat... - urwał i pokręcił głową. - Nie o takie okoliczności mi chodzi.
- No, to o jakie?
- Wszystkie inne - odburknął, gorączkowo poszukując drogi wyjścia z tego niespodziewanego impasu. - Po prostu czerpiesz przyjemność z każdej chwili, spędzanej z tą osobą. A kiedy już nie jesteście razem, czujesz się, jakby słońce przestało świecić na całym świecie. 
[...] [...]
- No dobra - rzuciła. - A Ty nas kochasz?
- Oczywiście.
- Skąd wiesz? [...] [...]”.
 Moja opinia:
Tak bardzo chciałbym zostać kumplem Twym”, zaśpiewał Muniek Staszczyk w piosence „Bóg”, a ci, którzy nie pamiętają zespołu „T. Love”, może skojarzą ten fragment z wersji wykonywanej przez młodego Dawida Podsiadło. Seweryn! Bardzo lubię ten kawałek, więc zaśpiewam Ci tak samo. Gdybyś tylko nie był ciągle utytłany w jakimś podejrzanym łajnie, to ośmielę się napisać, że byłbyś świetnym kandydatem na mojego męża. Troskliwy, kochający ojciec. Człowiek posługujący się żartami z rodzaju tych, które bawią tylko ludzi z podobnym poczuciem humoru, czyli dla inteligentnych. W dodatku przystojny. Tak, zdecydowanie mielibyśmy ze sobą dobry kontakt. Nie wiem, mogę jeszcze ewentualnie zanucić coś od „Łez”, na przykład, „Może gdybyś był, kimś innym niż jesteś”. To z kolei z piosenki „Gdybyś był”.
A teraz Drodzy Czytelnicy, celem zakończenia tej błazenady, której dopuściłam się powyżej, na początku podzielę się z Wami myślą, że po raz kolejny potwierdziło mi się, że najlepszym, co może być dla powieści, jest dobrze wymyślony główny bohater. Dobrze wymyślony główny bohater, który przyciągnie czytelnika, sprawi, że ten go polubi i zżyje się z nim, według mnie robi w powieści całą robotę. To za każdym razem, właśnie on sprawia, że zatrzymuję się przy danej powieści. Bez niego książka nadaje się tylko do tego, abym pozostawiła ją na półce lub 
w pamięci urządzenia, które wykorzystuję. Panie Remigiuszu, bardzo Panu gratuluję i dziękuję. Jakie wrażenie wywarł na mnie Pana Zaorski, to każdy już widzi. 
Po raz drugi w swoim życiu sięgnęłam po audiobook. Oczywiście jeśli nie liczyć bajek o „Kozuszce Kłamczuszce” i o „Przygodach Pimpusia Sadełko”, których słuchałam z kasety magnetofonowej jako kilkuletnia dziewczynka. To specyficzny format, gdzie znaczący wpływ na odbiór książki ma interpretacja tekstu przez osobę czytającą. Dużo zależy również od tego, czy ta osoba jest nam znana i czy czujemy do niej sympatię. „Listy zza grobu” czyta Marcin Dorociński. Posiadacz bardzo charakterystycznego, niskiego głosu, dla mnie jednego z najładniejszych wśród polskich aktorów. Lubię też człowieka zarówno jako aktora, jak i mężczyznę, więc siłą rzeczy, słuchanie tekstu sprawiało mi przyjemność. 
Pan Remigiusz Mróz zbudował dobrą fabułę w atmosferze zbrodni i tajemnicy, dodając do tego sporą dawkę humoru oraz ironii. Wiele razy śmiałam się z tekstów Seweryna, a zwłaszcza w momentach, w których dochodziło do rozmów z jego dziećmi. Pewnym urozmaiceniem jest także pojawiający się wątek miłosny, ale nie zaliczyłabym siebie do grona czytelników, którym takie wątki w książkach są niezbędne do szczęścia. Tej książki słuchało mi się dość lekko. Nie przytrafiły mi się zbędne przestoje albo uczucie znudzenia. Odtwarzałam rozdział po rozdziale, aż dotarłam do kiepskiego zakończenia. Drodzy Czytelnicy, zerknijcie do mojej poprzedniej recenzji powieści „Umwelt” Przemysława Żarskiego, a zorientujecie się, że to znów się stało. Nie rozumiem, dlaczego kolejną, bardzo dobrą książkę psuje zakończenie nadające się do kubła na śmieci, stworzone na zasadzie, nie bardzo wiem, co mam napisać, a to napiszę cokolwiek. Z całym szacunkiem, debiutującemu autorowi, na drodze wyjątku mogę to jeszcze wybaczyć, ale tak znanej osobistości, takich rzeczy robić nie wypada. Po prostu przekombinowane. Drodzy Czytelnicy, ze względu na przeważającą ilość zalet, jakie ma ta powieść, mogę z czystym sumieniem polecić Wam „Listy zza grobu”. Zakończenia możecie nie czytać. Puszczam do Was oczko. 

~Arianka

O autorze:
Remigiusz Mróz, także Ove Løgmansbø i mistrz polskiego kryminalu:
W 2015 r. uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych na Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, dziś to jeden z najpoczytniejszych polskich pisarzy. Za granicą reprezentowany przez wpływową agencję literacką Madeleine Milburn Literary Agency z siedzibą w Londynie. Jego książki rozchodzą się w milionach egzemplarzy. Twórca kultowej Joanny Chyłki, trylogii Parabellum i kilkudziesięciu innych. Autor w swojej twórczości porusza wiele problemów społecznych np. sprawy uchodźców, mniejszości narodowych i przemoc domową. Jest również ambasadorem kampanii przeciwko przemocy wobec kobiet „Kocham. Szanuję”.






środa, 18 marca 2020

28. #AjaznamPanazInstagrama, autor Przemysław Żarski i jego debiutancka powieść „Umwelt”:

Okładka książki „Umwelt”, fotografia, źródło: Archiwum prywatne;
Fotografia fragmentu obrazu „Sąd Ostatetyczny”,
autor: Hans Memling, źródło: 
efekty-uboczne.pl/sztuka/sad-ostateczny-hansa-memlinga-nieoczekiwane-spotkanie-na-placu-zabaw/,
data i godzina dostępu: 2020-03-08, 8:40;

Autor: Przemysław Żarski ,  fotografia, źródło: http://twojezaglebie.pl/przemyslaw-zarski-powraca-z-nowa-ksiazka/, data i godzina dostępu: 2020-03-08, 8:45;
Profil na Instagramie autora: @przemyslawzarski, zrzut z ekranu telefonu, źródło: Archiwum prywatne.

Notka wydawnicza:
 
autorPrzemysław Żarskitytuł oryginałuUmwelt,
formatE-bookwydawnictwo: Akurat, rok wydania2018 (Wydanie I),
 ISBN978-83-287-0814-3.

O autorze:
Instagram: @przemyslawzarski 
Przemysław Żarski: pochodzi z Sosnowca na Górnym Śląsku, miejscowości położonej bardzo blisko tej, w której mieszkam ja. Dziennikarz oraz specjalista do spraw marketingu. Pracuje w biurze prasowym w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Śląskiego w Katowicach. Prywatnie mąż i ojciec. Najlepiej wypoczywa z rodziną oraz dobrą książką w ręku. Miłośnik gór i koszykówki. Thriller „Umwelt”, którego dotyczy dzisiejszy post, to jego pierwsza książka. W połowie lutego 2020 r. ukazała się kolejna powieść autora, pod tytułem, „Ślad”.

 Opis fabuły:
Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem, kto we Mnie wierzy, nie umrze na wieki”. Czy ktoś z Was zauważył kiedykolwiek, że szatan na obrazie „Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga ma namalowane motyle skrzydła?
W krótkim odstępie czasu na terenie Sosnowca dochodzi do dwóch zabójstw. Ofiarami są młoda kobieta, anglistka oraz lekarz psychiatra z żoną. Zostaje osierocone dziecko. Miejscowa komenda policji ma pełne ręce roboty. Czy zbrodnie  mają ze sobą powiązanie? Komisarz Berger tropi zagadkowego sprawcę. Przy zwłokach odnaleziono tak samo martwe motyle. Osobliwe przypieczętowanie morderczego czynu. Autograf od szaleńca. Motyle to symbole. Mroczne koszmary. Klucze do rozwiązania. „Prochem jesteś i w proch się obrócisz”. Czy Tomasz ocali siebie od obłędu?
Moja opinia:
„Umwelt” to z jednej strony powieść mocna, w której dominują bohaterowie płci męskiej, krwawa, momentami brutalna, z drugiej pełna od lirycznych i ładnych opisów, zupełnie jak te, które odnajduję w książkach z literatury kobiecej. Zastosowanie tego kontrastu w treści zarówno podobało mi się, jak i trochę mnie śmieszyło. Podaję jeden z ulubionych fragmentów, odnaleziony na początku książki: „Kłęby chmur sunęły po niebie. Horyzont przypominał barwą francuski przekładaniec, jasne smugi na spodzie przechodziły w złocisty karmel oblany nad linią drzew orzechową polewą nocy”. Przerwa na twórczy deser pomiędzy czytaniem o zwłokach.
Zaburzenia psychiczne są tematem interesującym i niezmiennie od co najmniej kilku lat, na czasie. Wielu autorów książek namiętnie wykorzystuje go w fabule, aby przyciągnąć uwagę odbiorcy. Bardzo go lubię. W połączeniu 
z kryminalnym śledztwem dotyczącym tajemniczego sprawcy dostałam coś zachęcającego. Dodatkowo autor użył w swoim tekście elementu religijnego. Dla mnie to nie pierwszej świeżości, ale skuteczny zabieg, który ma na celu spotęgowanie istniejącego już u czytelnika napięcia. Fajne, lecz książek w tym stylu na pęczki. „Umwelt” na początku, wymagała ode mnie sporej koncentracji. To książka nienadająca się do czytania naprędce, między zajęciem jednym a drugim, albo późno wieczorem na śpiocha. Trzeba było mi się nagłowić, bym odnalazła się jakoś we wprawnie sporządzonej przez autora mieszaninie wątków i bohaterów. 
Powieść przez większą część wywoływała u mnie ekscytację. Lektura sprawiała mi dużą przyjemność. Nie mogłam się od niej oderwać, chcąc jak najszybciej uzyskać odpowiedzi na namnażające się pytania. Jednak muszę przyznać, że mniej więcej w trzech czwartych tekstu coś zaczęło iść autorowi nie tak. Odnoszę wrażenie, że od tego momentu w zbyt krótkich odstępach, zbyt dużo kart zostało odkrytych, zamiast dziać się stopniowo aż do samego zakończenia. Przez to opadła ta bardzo dobrze stworzona, gęsta mgła tajemniczości. Gdyby dopiero przy końcówce książki nastąpiła pewna „eksplozja” wydarzeń, wtedy mój ostateczny odbiór książki byłby pozytywniejszy. Bardzo żałuję, ponieważ wiele spodziewałam się po tej lekturze, jak i dużo oczekiwałam od zakończenia. Niestety 
w miejscu ekscytacji i napięcia musiałam powalczyć z narastającym znużeniem i stało się tak, że z przymusu przewijałam karty czytnika, aby nie pozostawiać książki nieprzeczytanej. Od zakończenia nie otrzymałam zupełnie nic. Dla mnie zostało stworzone zbyt jednostajnie, z wykorzystaniem za niskiej temperatury. Czytnik wyłączyłam wreszcie na chłodno, z towarzyszącym uczuciem ulgi, a bardzo chciałam wewnętrznego rozdarcia. Ta książka jest dobra, ale czytałam już o wiele lepsze. 

~Arianka



OCENA: 6/10 (dostatecznie dobra)

Facebook:
http://www.facebook.com/spotkanieprzyliteraturze/


Instagram:
http://www.instagram.com/spotkanieprzyliteraturze/

LubimyCzytać:
http://lubimyczytac.pl/profil/581753/przyliteraturze


niedziela, 16 lutego 2020

27. Schwytani w sieć pajęczą. Internet to pułapka. Stop przemocy wobec kobiet. Przestrogi Remigiusza Mroza w powieści „Nieodnaleziona”:

Fotografia, źródło: Archiwum prywatne
Notka wydawnicza: 
autorRemigiusz Mróz,
tytuł oryginału: Nieodnaleziona,
liczba stron: 347
formatKsiążka papierowa,
wydawnictwo: Edipresse, 
rok wydania
2020,
ISBN: 978-83-8177-372-0.

O autorze:
Remigiusz Mróz, także Ove Løgmansbø 
i mistrz polskiego kryminału: W 2015 r. uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych na Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, dziś to jeden z najpoczytniejszych polskich pisarzy. Za granicą reprezentowany przez wpływową agencję literacką Madeleine Milburn Literary Agency z siedzibą w Londynie. Jego książki rozchodzą się w milionach egzemplarzy. Twórca kultowej Joanny Chyłki, trylogii Parabellum                           i kilkudziesięciu innych. Autor w swojej twórczości porusza wiele problemów społecznych np. sprawy uchodźców, mniejszości narodowych i przemoc domową. Jest również ambasadorem kampanii przeciwko przemocy wobec kobiet „Kocham. Szanuję”.

Opis fabuły:
Login, Wern. Człowiek pająk, od postaci wymyślonej dawniej dla chłopców. Zwinnie poruszający się między miastami. W zakamarkach internetu, o których istnieniu nie miałeś pojęcia. Wern. Oślepiony. Tęsknotą. Poniżony. Owad zaplątany w sieci pająka. Śmierć. Przestępca. Przeszłość. Brudne pieniądze. Miłość. Login, Kas. Pająk tkający pułapkę na owada. Zatopiony w luksusie. Utopiony w Prosecco. Kas. Oślepiona. Bielą irysów, która brzmi, jak przepraszam za tysiąc słów. Owad w sieci pająka. Poniżona. Ból. Rany. Lęk. Miłość. Login, Wern i Login, Kas, spotykają się na nietypowym chacie. Tych dwoje łączy tragiczny splot wydarzeń. Początkiem jest zaginięcie ukochanej. To opowieść o tym jak prawda pląta się wirtualną rzeczywistością. O ludziach w maskach                       i prawdziwych twarzach. O ofiarach oraz napastnikach. Pozwolisz zaplątać się w sieć?

Moja opinia:
Wyobraź sobie, że siedzisz przed swoim prywatnym komputerem. Wpatrujesz się w wybrane obrazy z własnej przeglądarki. Aktualizujesz informacje na niejednym profilu społecznościowym. Wydaje Ci się, że to Ty tutaj decydujesz. Pan myszki i klawiatury. Pozostajesz anonimowy w stopniu takim, w jakim zechcesz. To tylko pozory. Łatwiej ukryć się na pustyni niż w internecie. Jako nieświadomi i niewprawieni użytkownicy, mamy dostęp jedynie do kilku procent całego obszaru internetu. Remigiusz Mróz zamieszcza w powieści „Nieodnaleziona” ukrytą przestrogę, że każdy z nas może być tylko owadem złapanym w internetową pułapkę. Wystarczy tylko jeden zły ruch. Podobnie jak główny bohater. 
Główna bohaterka. Autor wspomina w tekście, że kobieta, z resztą tak samo jak ja, lubi twórczość Stephena Kinga, nie za grozę w jego książkach, ale za umiejętność opisywania mrocznej natury głównych postaci. Sama bardzo przypomina mi tytułową bohaterkę  świetnej powieści Króla, „Rose Madder”, katowaną przez jej męża. Remigiusz Mróz również napisał tutaj o kobiecie dotkniętej przemocą domową. O jej przeżyciach, bólu i przerażeniu. O tym, dlaczego kobieta pozwala sobie na przemoc. O manipulacjach, jakim zostaje poddawana. Czytanie o tym, a przy tym tworzenie własnych wyobrażeń było trudne i poruszające. Jednak dające wiedzę i przemyślenia.
Książka „Nieodnaleziona” przyszpiliła moją uwagę od pierwszych stron. Bez możliwości obrony. Przeczytałam ją błyskawicznie w czasie kilku godzin, tak ciężko było mi się od niej oderwać. W tym czasie ekscytowałam się tekstem, przeżywałam wydarzenia, jakie spotykały bohaterów. Bez odrobiny przesady, delektowałam się nim niczym ulubionym daniem głównym. 
Nieodnaleziona”, zawiera dobrze przemyślaną, intrygująca i już na samym początku enigmatyczną zagadkę. O co tu chodzi? Kto jest kim? Zadawałam sobie pytania, a na moim czole powstawała coraz większa zmarszczka. Autor doskonale zaplanował, dawkowanie czytelnikowi napięcia. Dodanie, rozładowanie.  Ponadto doceniam fakt, że powieść ta traktuje o bardzo aktualnej dla dzisiejszych czasów problematyce, jaką jest nasza obecność w internecie oraz przemoc wobec kobiet. 
Po nieudanej lekturze „Chóru zapomnianych głosów” tę propozycję Remigiusza Mroza zdecydowanie polecam każdemu.

~Arianka

OCENA10/10 (celująca)

Książka dostępna również jako ebook oraz audiobook. 
Książka dostępna również w innych wydaniach.


Facebook:
http://www.facebook.com/spotkanieprzyliteraturze/


Instagram:
http://www.instagram.com/spotkanieprzyliteraturze/

LubimyCzytać:
http://lubimyczytac.pl/profil/581753/przyliteraturze

niedziela, 9 lutego 2020

26. A to niespodzianka- „Chór zapomnianych głosów” reedycja, Remigusz Mróz:

Od lewej: okładka książki „Chór zapomnianych głosów” oraz autor Remigiusz Mróz
(fotografia źródło:https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4906966/chor-zapomnianych-glosow i https://wyborcza.pl/ksiazki/7,154165,21786469,remigiusz-mroz-autor-ktory-rozbil-bank.html, data i godzina dostępu: 2020-01-28, 00:30).

Notka wydawnicza: 
autor: Remigiusz Mróztytuł oryginału: Chór zapomnianych głosów,
format: Książka papierowawydawnictwo: Czwarta Strona, rok wydania2019
 ISBN: 978-83-66431-32-4

O autorze:
Remigiusz Mróz, także Ove Løgmansbø i mistrz polskiego kryminału: W 2015 r. uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych na Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, dziś to jeden z najpoczytniejszych polskich pisarzy. Za granicą reprezentowany przez wpływową agencję literacką Madeleine Milburn Literary Agency z siedzibą w Londynie. Jego książki rozchodzą się w milionach egzemplarzy. Twórca kultowej Joanny Chyłki, trylogii Parabellum i kilkudziesięciu innych. Autor w swojej twórczości porusza wiele problemów społecznych np. sprawy uchodźców, mniejszości narodowych i przemoc domową. Jest również ambasadorem kampanii przeciwko przemocy wobec kobiet „Kocham. Szanuję”.


Opis fabuły:
To kosmos. Wszystko dzieje się w kosmosie. W poprzednim wieku ogromna załoga złożona z wyselekcjonowanych specjalistów z różnych dziedzin rozpoczęła pozaziemską, międzygwiezdną misję na statku badawczym „Accipiter”. Głównym celem jest znalezienie  innego obiektu, na którym mógłby osiedlić się człowiek. Uczestnicy misji dryfują w przestrzeni kosmicznej, poddani głębokiej kriostazie. Niespodziewanie na statku dzieje się rzeź, wszyscy zostają poddani unicestwieniu. Wnętrze machiny zalewa krew, kości, wnętrzności, fekalia. Można byłoby pouczyć się anatomii. Astrochemik o skandynawskich rysach twarzy i muzułmanin, będący nawigatorem są jedynymi ocalałymi. Kto spowodował, a może co wywołało masakrę? Czy to sprawka obcego bytu? Czy to wirus? A może człowiek? To zagadka do rozwiązania. 

Moja opinia:
Nie lubię kobiet, które pachną mydłem,
ich trumny są czyste, a sumienia są zimne [...],
[...] Nie lubię mężczyzn, którzy pachną mydliną, 
uczciwiej od mydliny jest pachnieć szczyną [...],
[...] Nie lubię, nie lubię”.
(fragment piosenki „Nie lubię”, wykonawca Organek, tytuł płyty „Głupi”, 2015 r. ).

Zastanawiacie się pewnie jaki wspólny mianownik łączy muzyka Tomasza Organka, Remigiusza Mroza i książkę „Chór zapomnianych głosów”. Poza tym, że każdy z Panów jest autorem swojej książki, nie posiadłam wiedzy, aby Organek miał coś wspólnego z „Chórem zapomnianych głosów”. Skąd więc pomysł, aby dołączać fragment jego piosenki do tej recenzji? Odpowiadam- zwykłe skojarzenie. Myśląc o powieści, bardzo przypominam Organka, który w swoim dziwnym utworze, jakby od niechcenia, bardzo znudzony, marudzi o niedobrych kobietach i Panach. Potem w tym utworze następuje cisza, a po niej minuty brzmienia gitary. Drodzy Czytelnicy dzięki tej książce Remigiusza Mroza utwierdziłam się w przekonaniu, że nie lubię tematyki science fiction. Nie lubię książek science fiction, nie lubię filmów science fiction. Nie lubię „Gwiezdnych Wojen”. Nie lubię kosmosu, nie lubię kosmonautów, nie lubię statków kosmicznych, nie lubię kosmicznych stworów. Nie lubię, nie lubię. W temacie poza Ziemią moja wyobraźnia szwankuje. Nie potrafię, jak to kiedyś określił Remigiusz Mróz, w którymś „Posłowie”, wypełnić wyobraźnią ram świata przedstawionego, które stwarza autor. Nie potrafię przez to odpowiednio wciągnąć się w lekturę. „Chór zapomnianych głosów”, podobnie jak inne książki o tej tematyce, została w całości przeczytana, ale niestety „przemęczona”. Dlaczego więc w ogóle po nią sięgnęłam? Przyczyna jest prosta, pożyczyłam egzemplarz powieści od znajomego, który ją wychwalał. Zrobiłam to zupełnie w ciemno, nic o niej wcześniej nie wiedząc, nie widząc nawet okładki. Zasugeroławałam się jedynie nazwiskiem lubianego twórcy kryminałów, a tu czekała na mnie niespodzianka. Znajomy jest zatwardziałym fanem „Gwiezdnych Wojen” i tego typu spraw. Niech zabrzmi chwila ciszy. 
Nie twierdzę, że ta książka jest słaba. Nie ośmielę się jej krytykować za samą tematykę. Jest napisana w dobry, twierdzę, że w typowy dla Remigiusza Mroza sposób, który znam już z innych tytułów spod jego pióra. Występują w niej bohaterowie o zabawnym charakterze, którzy momentami mnie rozśmieszali. Zawiera także element zagadki, który dla niektórych może okazać się ciekawy. Mnie niestety „Chór zapomnianych głosów” nie zainteresował. Nie zabiorę się już za drugi tom. Polecam tę lekturę pasjonatom rzeczy kosmicznych. Brzmienie gitary.

~Arianka



OCENA5/10 (dostateczna)

                                                                                                                                                                   

niedziela, 19 stycznia 2020

25. #AjaznamPanazInstagrama, autor Dawid Waszak i cykl: „Jarocin”:

Okładka książki „Czerwień Obłędu”, fotografia, źródło: Archiwum prywatne;
Okładka książki „Mroczny układ”, fotografia, źródło: Archiwum prywatne;
Profil na Instagramie autora: @dawid_waszak, zrzut z ekranu telefonu, źródło: Archiwum prywatne;
Autor Dawid Waszak, fotografia, źródło: https://lubimyczytac.pl/autor/89927/dawid-waszak, data i godzina dostępu:
2020-01-12, 17:35.o

Notka wydawnicza:
 
autor: Dawid Waszaktytuł oryginału: Czerwień obłędu oraz Mroczny układ,
format: E-bookwydawnictwo: Novae Res, rok wydania2015 oraz 2018,
 ISBN: 978-83-7962-786-4 oraz 978-83-8083-895-6.

O autorze:
Instagram: @dawid_waszak 
Dawid Waszak: trzydziestoletni autor książek z gatunku horror, thriller, sensacja i kryminał. Zadebiutował w 2013 roku tytułem „Narodziny zła”. Jest również twórcą cyklu „Jarocin”, który wziął swoją nazwę od miasta, w którym autor mieszka od zawsze. W jego skład wchodzą powieści, o których jest mowa w dzisiejszym poście, to znaczy „Czerwień obłędu” oraz „Mroczny układ”. Jak autor sam pisze o sobie, na stronie Facebooka jest fanem muzyki rockowej i alternatywnej. O twórczości Pana Waszaka dowiedziałam się w ubiegłym roku, śledząc posty na Instagramie. 

Opis fabuły:
Pierwszą w kolejności jest powieść „Czerwień obłędu”. Dorian to tutaj główny bohater. Wyjątkowy nudziarz. Trochę przygłup. Pan prowadzę przyziemne życie. Głowa domowi, więzień kredytowi. Mąż żonie, ojciec synowi. Pracownik szefowi i tak dalej. Pan robię wszystko cacy. Jedynie to niespełniony w roli pisarza. Wystukuje jakieś wypociny w komputerze. Pewnego dnia ni z tego, ni z owego coś mocno miesza mu się we łbie. Zaczynają dziać się zagadkowe historie. Która z nich jest prawdą, a która tylko snem? Ej! Zaśpiewajmy refren disco polo „Hej dziewczyno w czerwonej sukience, gdy Ciebie widzę, chcę Cię więcej [...]” i niech wszystkie łapy klaszczą.
Dalej jest „Mroczy układ”. Wydawać by się mogło, że to zupełnie inna opowieść. Kacper Zborowski noszący znamię chłopca z bidula, po wielu latach powrócił do Jarocina, aby rozpocząć nowy rozdział na starych śmieciach. Siedząc i jedząc w knajpie, przygruchał  sobie dziunię, która nawet imię dostała dziuniowate. Ta relacja nie trwa, jednak długo, ponieważ facet odnajduje jej trupa. Wszędzie dużo krwi i nagle staje się oskarżonym o kilkukrotne morderstwo. Oskarżenie daje początek tajemniczej, niepokojącej historii, w której roi się od ciemnych zakamarków i ślepych uliczek. Chłopiec z bidula prowadzi swoje, prywatne śledztwo. 
Wydawać by się mogło... że to zupełnie inna opowieść.


Moja opinia:
Więcej niż dziesięć lat temu, kiedy byłam nastolatką, na długo przed tym, nim wpadł mi do głowy pomysł 
o założeniu bloga o książkach, prowadziłam inne. Publikowałam na nich swoje pierwsze, młodzieńcze opowiadania, zwane wówczas „Fan Fiction”. Opisywałam wymyślone historie i bohaterów, łącząc je z moim ulubionym zespołem muzycznym. Pamiętam, że były pisane mniej więcej w ten sposób: „Wcześnie rano Catherine obudziła się, usiadła na łóżku, położyła stopy na miękkim dywanie, przeciągnęła się leniwie, założyła na siebie mięciutki, niebieski szlafrok w białe chmurki, które się uśmiechały i poczłapała powoli w kierunku łazienki. Otworzyła drzwi i zajęła się poranną toaletą. Potem wyszła z łazienki, udała się do kuchni i wyjęła z szafki porcelanową filiżankę po babci z czerwonym goździkiem na przodzie, by zaparzyć sobie w niej herbatę”. Bardzo podobnie na moje oko została napisana „Czerwień obłędu”. Dla porównania podam fragment z początku książki (przepraszam, mój czytnik e-booków nie podaje numeracji stron): „[...] Stanąłem przed lustrem i jeszcze raz przetarłem „śpiochy”. Obmyłem twarz zimną wodą i sięgnąłem po szampon do włosów. Nałożyłem niewielką ilość na głowę, zostawiłem na trzy do pięciu minut i zająłem się pozbyciem włosów z nosa [...] [...] Po spłukaniu szamponu z włosów, zabrałem się za golenie. Zawsze goliłem się w ten sam sposób. Nakładałem piankę 
i zaczynałem od wąsa, później brałem się za boki, następnie brodę [...] [...]”. Niby wszystko dobrze i ładnie opisane, dokładnie, z dbałością o najmniejszy detal, ale z drugiej strony nasuwa mi się pytanie, po co? Po latach 
i po setkach książek przeczytanych od czasów moich blogów z opowiadaniami taki szczegółowy styl pisania jak początkująca nastolatka po prostu mnie wkurzył. Po dłuższym czytaniu tekst zrobił się dla mnie męczący i nudny. Biorąc także pod uwagę, że ta książka jest bardzo krótka, niewłaściwe było ze strony autora takie skupianie się na drobnostkach. Odnoszę wrażenie, że najważniejsze tutaj, czyli to, co kryje się pod słowami thriller, sensacja oraz kryminał, uległo rozproszeniu. 
Kolejną rzeczą przemawiającą na niekorzyść „Czerwieni obłędu” jest fakt, że w ogóle nie zainteresował mnie główny bohater. Wiecie Dorian to taki normalny facet, który wiedzie zwyczajne życie z problemami. Z lupą ciężko szukać u niego czegoś ciekawego. Dla mnie główny bohater jest postacią, którą nie zawsze trzeba lubić, ale musi co najmniej czymś zaintrygować czytelnika, sprawić, że chce mu się czytać dalej. W najlepszym wypadku autorowi, udaje się sprawić, że czytelnik myśli o tej postaci i przywiązuje się do niej. Dorian to taka mamałyga. Gdyby był prawdziwy, chętnie zasadziłabym gościowi kopa w cztery litery. Nie lubię tej książki.
„Mroczy układ” powieść wydana trzy lata po „Czerwieni obłędu” to zupełnie inny poziom. Autor jeśli chodzi
o sposób pisania, wykonał potężny przeskok w stosunku do poprzedniej książki. Od pierwszych stron czuć było większy profesjonalizm i dużo bardziej mi się ona podobała. Przede wszystkim fabuła jest rozwinięta i pobudza myślenie. Nie ma już przydługich opisów, zwłaszcza tych o tym, co facet robi rano w łazience. Główny bohater bardziej zapada w pamięć. Jest nastawiony na działanie, konkretny, męski i pogrążony w tajemnicy, którą chce się odkrywać.  
„Mroczy układ” to powieść trzymająca czytelnika w napięciu i w ciekawości. Pełna znaków zapytania i przeróżnych postaci, które pojawiają się niczym króliki z kapelusza w najmniej oczekiwanym momencie. Kojarzy mi się z wyścigiem, podczas którego biegacz traci oddech, ale nie wiadomo czy w ogóle osiągnie metę. Zdecydowanie mogę Wam polecić tę lekturę. 

~Arianka 

OCENA „Czerwień obłędu”5/10 (dostateczna)
OCENA „Mroczy układ”: 7/10 (dobra)